Forum Serwera PvBMT2

Witamy na forum serwera PvBMT2

Ogłoszenie

Witam na stronie serwera pvbmt2 tu mozecie sie dowiedziec co sie dzieje na naszym serwerze jest to serwer hamachi sieci hamachi to : http://www.pvbmt2.pun.pl/viewtopic.php?id=2

  • Index
  •  » Funstuff
  •  » Piszemy Rożne Opowiadania Wiersze Piosenki Swoje lub które znajdziecie

#1 2010-06-18 21:23:27

ninja182

Head Admin

Zarejestrowany: 2010-06-18
Posty: 17
Punktów :   

Piszemy Rożne Opowiadania Wiersze Piosenki Swoje lub które znajdziecie

Uwaga te same opowiadania wiersze piosenki bedą usuwane



Więc ja zaczne znalazlam to w sieci


ROZDZIAŁ I: Opętany wojownik
Shinsoo, czasy długoletniej wojny. W pewnym domu w stolicy narodził się chłopiec. Nazywał się Sagnitor. Dorastał on w czasie wojny i wiele razy widywał walki wojowników. Wreszcie kiedy osiągnął wiek dojrzałości oświadczył rodzicom, że idzie do wojska. Ojciec chłopca zmartwił się, ponieważ chciał, aby jego syn wyrósł na uczonego. Młodzieniec następnego dnia poszedł do Kapitana, który z chęcią przyjął kolejnego rekruta, bo wiedział co się dzieje z wojownikami na wojnie. Sagni trenował zaciekle swoje umiejętności. Dostawał od kapitana kolejne zadania, a jego doświadczenie rosło.



Po paru miesiącach kapitan zdecydował się, aby Sagnitor otrzymał poważniejsze zadanie, a mianowicie miał zbadać wieżę demonów. Sagni zebrał ekipę która składała się z szamanów, wojowników oraz łuczników i wyruszył na wyprawę. Wędrówka trwała jeden dzień. Podróżnicy weszli na parter wieży. Czarty zirytowane atakiem nieprzyjaciół poczęły nacierać na przybyszów. Wojownicy widząc wściekłość diabłów wyciągnęli swoje miecze oraz przyjęli postawy atakujące. Rozpoczęła się walka. Bojownicy łatwo sobie poradzili z łucznikami a głównie dzięki magii wspomagającej szamanów. Jeden z demonów przebił Sagniemu udo. Czart miał zadać kolejny cios w serce, lecz nim zdążył zrobić zamach, sam upadł na ziemię. Okazało się, że jeden z kuszników wycelował prosto w głowę diabła. Po zaciekłej walce towarzyszom udało się pokonać przeciwników. Po chwili odpoczynku, Sagnitor ujrzał schody prowadzące na wyższe piętro. Razem z wojownikami ruszył tam. Nagle z zaskoczenia zaatakowali ich łucznicy, oraz podłe demony, które występowały sporadycznie na pierwszym piętrze. Żołnierze zostali osaczeni z każdej strony. Sytuacja była beznadziejna. Wojskowi przyjęli pozycje obronne, co było jedynym sensownym rozwiązaniem w tak opłakanym położeniu. Czarty rzuciły się na oddział bezlitośnie zabijając każdego wojownika.
-Agrr – zawył z bólu jeden z rycerzy
-Nie poddamy się szybko włączajcie aury!! - wspierał swoich kolegów Sagnitor
-Za Shinsoo!! Do ataakuuuu…!!! - wołali żołnierze
Wszyscy zginęli oprócz Sagniego, który utrzymywał się przy życiu jedynie dzięki swoim umiejętnościom. Walczył zaciekle. Po chwili na piętro wkroczył władca demonów. Wojskowy gdy tylko zobaczył ich króla, począł na niego szarżować z ogromną zawziętością. Czart jedynie wypowiedział magiczne zaklęcie, które spowodowało unieruchomienie wojownika. Następnie oświadczył chłopakowi, że spodobało mu się jego męstwo. Po chwili demon wręczywszy mu kulę powiedział:
- Ta kula sprawi, że będziesz miał niepojętą magię.
Sagnitor przez chwilę się zastanawiał, lecz gdy tylko dotknął się Demonicznego Nasienia zapomniał o przyjaciołach i o rodzicach... Pomyślał o potędze, którą może zdobyć. Teraz z chęcią przyjął magiczną kulę, która zasiała się na jego ręce. Otworzył mu się w ten sposób umysł i w jednym momencie poznał wszystkie czary. Po chwili wojownik - mag został przeniesiony do wioski. Pokazał innym żołnierzom swoją zdradziecką moc. Wszyscy byli zachwyceni i także chcieli posiąść te magiczne umiejętności. Sagnitor nie zastanawiając się wypowiedział zaklęcie Ad' Levam de' perfe''. Była ona wypełniona Demonicznymi Nasionami. Magowie zawarli pakt z rasą ludzi, który miał na celu atakowanie wrogich im populacji. Orki nazwały magów surami. Zawsze gdy sury wkraczały do miasta wszyscy uciekali do swoich domów. Magowie nie mieli łatwego życia. Demony ich wciąż nękały i kazały im wracać do wieży. Aż pewnego razu wybuchła wielka wojna między królestwami. Do boju stanęły wszystkie rasy z każdego królestwa aby stoczyć bitwę na śmierć i życie. Shinsoo posiadało przewagę, ponieważ mieli oni w swoich szeregach potężne sury. Wieść o nich dotarła także do wrogich państw, które z bojaźnią oczekiwały bitwy. Do walki doszło na pustyni w Oazie. Sury miotały swoimi potężnymi czarami a przeciwnicy wołali:
- Zguba!! Zguba!! Uciekajcie!!!
Walka przybrała charakter gonitwy. Wojownicy, ninje oraz szamani uciekali w popłochu przed potężnymi atakami Sagnitora, który wkroczył na pierwszy front. Wszyscy przeciwnicy uciekli, lecz nie był to koniec walki. Nagle nastąpiło trzęsienie ziemi. Sagnitor osłabł.
Po chwili z nieba zaczęły spadać olbrzymie kamienie, wokół których nagle utworzyły się demony. Sagni wiedział w jakim celu przybyły. Wołały one:
- Wszyscy, którzy zasiali Demoniczne Nasienie na swojej ręce, muszą wrócić do wieży!! Jeśli stawią opór zginą!!!! AGRRAAKK.....
Sury z przerażeniem spojrzeli na swojego wodza. On widocznie miał inne plany, ponieważ ani nie zrobił kroku ku demonom, lecz kazał się zebrać wszystkim surom w okrąg. Wyciągnął on tajemniczy zwój i po chwili wszyscy magowie zostali przeteleportowani do miasta, natomiast szamani, łucznicy oraz wojownicy zostali w środku oazy. Demony ze wściekłości zaczęły ich atakować. Po bitwie w oazie leżały jedynie zmasakrowane zwłoki. Żaden człowiek nie przeżył. Sagnitor nawet o nich nie pomyślał tylko snuł plan gdzie ukryć się przed demonami. Mieszkańcom oraz kapitanowi wojska powiedział, że Chunjo i Jinno zwyciężyli. Strażnik był podejrzliwy, lecz uwierzył Sagniemu. Sagnitor zwany teraz także Lordem, był zajęty szukaniem kryjówki, aż pewnego dnia dowiedział się od mędrca Uriela, że najlepszym ukryciem są podziemia na górze Soh - han. Lord razem z resztą sur ruszył tam bez wahania. Po drodze spotkał kilka nieumarłych istot lecz natychmiast skrócił ich cierpienia. Kazał on swoim podwładnym kopać w pewnej skale aby wejść do podziemi i zabarykadować się tam na parę lat żeby stworzyć wystarczającą armię przeciwko demonom. Udało mu się wykopać wiele tuneli, lecz po drodze spotkał miliony wrogich mu istot.


W tym samym czasie na powierzchni......
Demony sprzymierzyły się z rasą orków, które non stop terroryzują miasta ludzi. Lord demonów za wszelką cenę chce znaleźć Sagnitora aby ten mu służył i został jego następnym ciałem po jego śmierci, jednak rasa ludzi się nie poddaje i cały czas próbują odpierać demoniczne ataki.
Shinsoo przez tą wojnę straciło kontakt z pobliskimi mu miastami. Najprawdopodobniej są one pod panowaniem demonów. Zaraza i zniszczenie sieje się po całym kontynencie, nie tylko w kraju Lorda. Chunjo i Jinno wyprzedziły jednak fakty i utworzyło specjalne kwarantanny do których demony nie mają dostępu, lecz władca diabłów nie odpuścił. Czas leciał szybko...


Po 3 latach...
Sagnitor w podziemiach stracił resztki swojego człowieczeństwa. Pochłonęła go do końca czarna magia. Zapomniał o przymierzu z ludźmi i odtąd dla niego wszystkie inne rasy były wrogami. Założył on potężne miasto Sur nazwane Joung Jin co w języku demonicznym oznacza "tylko śmierć". Metropolia rozbudowywała się wraz ze wzrostem populacji. W końcu armia sur zdolnych do walki osiągnęła siedemset tysięcy żołnierzy. Lord wiedział co teraz trzeba zrobić. Jego celem było pokonać władcę diabłów i zasiąść na tronie wieży demonów gdzie osiągnie panowanie nad wszystkimi czartami. Na powierzchni natomiast szalały demony. Ludzie którzy cudem przetrwali poukrywali się w jaskiniach modląc się do Boga Smoków. Władca diabłów wiedział że Sagnitor żyje ponieważ łączyła go z nim duchowa więź Demonicznego Nasienia. Wreszcie Sagni wraz z całą swoją armią wyszli na powierzchnie. Lord diabłów wyczuł to i zgromadził całą armię czartów pod wrota Wieży. Wszyscy wiedzieli, że szykuje się bitwa wszechczasów. Lord sur kontra król wieży stoczą nie zapomnianą bitwę.


Po 4 dniach...
Sury dotarły już pod twierdzę czartów. Armia wroga już na nich czekała. Nie zastanawiając się obie populacje rozpoczęły bitwę!!!
- AAAGRAAAK!! DO BOJU DEMONY!!!! DO BOJU ORKI!!!!!! - wołał władca wieży
- WALCZYMY DO KOŃCA!!!! NIE POWSTRZYMAJĄ NAS!!!! - wspierał swoich podopiecznych Sagnitor.
Lorda wieży zaatakował oddział sur liczący dwudziestu żołnierzy, który bez skutku próbował go unicestwić. Król natomiast, wykonawszy zwinny unik cisnął ogromną kulą energii prosto w środek zastępu magów. Nastąpiła ogromna eksplozja, po której przeżyła niewielka liczba magików. Sagnitor w odwecie zesłał na demony potężny meteor niszcząc zastępy czartów. Po paru godzinach zaciekłej walki władca wieży oraz Sagnitor stoczyli ze sobą niezapomnianą walkę. Lord diabłów zaatakował swoim potężnym toporem surę, który dzięki swojej szybkości uniknął ciosu. Kontratak był bezlitosny. Mag wypowiedział zaklęcie, które spowodowało ogniste uderzenie zadając tym samym śmiertelny cios dla Władcę wieży, który po chwili leżał martwy.
Teraz Lord mógł dotrzeć do upragnionego celu.... Gdy wchodził z piętra na piętro słyszał głosy ofiar oraz przyjaciół z dzieciństwa, lecz nie odgrywały one dla niego wielkiego znaczenia, ponieważ stał przed tronem wieży demonów. Wiedział że jak stanie się królem demonów będzie miał potężną władzę.... Lecz nie wszystko poszło po jego myśli. Nagle zjawił się..Bóg Smoków!!! Sagni pobladł bo wiedział, że bez odpowiedniego wyposażenia nie pokona bóstwa. . Inne sury widzące boga zaczęły uciekać. Sagnitor czym prędzej utworzył magiczne pole wokół własnej osoby, bóg natomiast wziął głęboki oddech i zionął ogniem w pozostałe sury. Prawie wszystkie zginęły. Te co przeżyły jęczały:
- Ratujcie nas demonyyyy!!
Sagnitor widząc tą rzeź zaczął biec w kierunku tronu. Bóg smoków obrócił się i Lord wiedział że to już koniec. W tym momencie przeleciało mu przed oczyma całe życie. Smok czynił swoją powinność. Sagni zaczął płonąć. Po chwili z bólu oszalał, biegnąc na skraj wieży a następnie rzucając się.. Płonący Lord leciał z wieży i wpadł do morza lawy.... . Ludzie usłyszawszy dobrą nowinę wyszli ze swoich kryjówek i odbudowali państwo.. sury przetrwały, lecz zostały osłabione. Natomiast ciało Sagnitora zginęło, natomiast jego dusza nadal żyła...




ROZDZIAŁ II: Nieśmiertelna dusza
Cz.1
Mieszkańcy Shinsoo w końcu mogli odetchnąć z ulgą. Sagnitor nie żył. Wieść bardzo szybko rozeszła się po wszystkich królestwach. Budowniczowie mieli pełne ręce roboty. Musieli odbudować całe zniszczone królestwo. Wojsko Shinsoo jednak również nie miało ani chwili wolnego czasu. Wszędzie spadały metiny które, terroryzowały ludzi. Niegdyś przyjazne im zwierzęta walczyły teraz przeciwko ludziom. Wojownicy żyli w ciągłym strachu przed śmiercią, a zarazem przed legendarnymi demonami.

10 lat później..
Królestwo Shinso znowu posiada ogromne terytorium i dobrze zorganizowane wojsko. Król który od niedawna zaczął sprawować rządy, wybrał najlepszych żołnierzy jako Elitę. Mieli oni chronić kraj przed groźnymi atakami. Nie chciał on aby historia z demonami się powtórzyła. Tym czasem w wieży demonów nie było pusto. Demony które pojawiły się z zagadkowych kamieni znowu nawiedziły wieżę. Ich szaman ma zamiar przywołać Sagnitora do żywej postaci. Szóstego dnia szaman spełnił cel. Sagnitor został przywołany do zabitego przedtem ciała demona i powrócił on jako nieumarły król demonów. Lord zasiadł na tronie. Ziemia zadrżała. Król Shinsoo wiedział że, oznacza to coś niedobrego. Kazał on elicie stać na baczności. Lord demonów wyruszył z wieży.. a za nim setki tysięcy demonów. W Shinsoo nie wiadomo z jakiego powodu nasiliła się ilość kamieni, które zostały nazwane metinami. Król poszedł do mędrca aby spytać się co to oznacza.
- Kamienie metin muszą pochodzić z czarnej magii. - wyjaśnia mędrzec Muradin - Starożytne księgi piszą że czarna magia musiała zostać uwolniona ze Świątyni Orków w Dolinie Smoka. Nasilona ilość metinów musi być spowodowana napływem większej ilości czarnej magii.
- Trzeba to zbadać. - odpowiedział król Tihondrus.
- Lecz proszę uważać królu to może być niebezp.. (w tym momencie Muradin został postrzelony zatrutą strzałą)
- NIE!! LEKARZ!! WOŁAĆ LEKARZA!!
Okazało się że strzelił pewien szaleniec z królestwa który mówił o demonach, które powracają. Szaleńcowi ścięto głowę, a Muradin cudem przeżył lecz trucizna powoli go zabijała.
- Gdzie mogę znaleźć lekarstwo na tą truciznę??? - pytał król.
- Wystarczy że zabijesz Króla Małp. On posiada lekarstwo. - z trudem odpowiedział mędrzec.
- Wyślę tam czym prędzej Elitę. Nie martw się będziesz zdrów!! - zapewnił Muradina król.
Niedługo po tej rozmowie król wezwał elitę składającą się z 4 śmiałków. Byli to Sura Medesh używający magii miecza, Szamanka Midia posługująca się magią smoka, Wojownik Sidaver walczącym siłą ciała oraz Ninja Medivh strzelający z łuku. Tihondrus wyjaśnił im co mają zrobić i gdzie szukać króla małp. Wszyscy wiedzieli że to zadanie nie będzie łatwe. Przy wyjeździe każdy bohater pożegnał swoją rodzinę i wyruszyli do Lochu Małp..


Cz. 2
Loch Małp znajdował się na pustyni. Droga do niego była strzeżona przez wiele dziwnych stworzeń.
- Czy tu nie ma nic oprócz Skorpionów i Pająków?? - pytał pałający do walki Sidaver
- Spokojnie jeszcze będziesz miał z kim walczyć - uspokoił go Medivh
Nagle ku zdziwieniu bohaterów, nastąpiło wielkie tąpnięcie. Po 3 sek. przy Medeshu pojawił się potężny żółw.
- Medesh uciekaj!! - wołała Midia
- Szybko szyk bojowy! - rozkazywał Sidaver
Walka była bardzo trudna, ponieważ żółw teleportował się non stop do innej osoby. W końcu Sidaverowi udało się ogłuszyć zwierzę. -3,2,1.. OGNIA! - elita strzeliła każdy ze swojego najpotężniejszego pocisku
Żółw przez chwilę się zachwiał, lecz po chwili upadł na ziemię martwy. Przyjaciele popatrzyli na siebie z uśmiechem i ruszyli dalej. Po paru godzinach podróży dotarli do bramy. Pierwszy wszedł Sidaver czujnie oglądając się dookoła. Zaraz za nim szła Midia. Nagle z za rogu wpadły groźne małpy. Żołnierzy było łatwiej pokonać niż miotaczy. Wraz z drogą małpy stawały się coraz większe i większe. Bohaterowie dotarli do głównej komnaty. Czekał tam na nich król małp. Walka była trudna. Nagle król zaczął uciekać do innej komnaty. Małp było coraz więcej. Po chwili zniknął gdzieś Medivh. Elita myśląc że Medivh został z tył podążali za królem małp. Drużyna dopadła go w pewny zaułku i natychmiast uśmierciła. Sidaver wziął zioło i ruszyli ku wyjściu. Po chwili Medesh zaczął się zastanawiać:
- Widzieliście Medivha?
- Ja nie widziałem, może jest już przy wyjściu - powiedział Sidaver
- Nie wiem zobaczymy.
Po chwili:
- Hej patrzcie to on!!!
Wszyscy zobaczyli Medivha który miał po gardłem przyłożony nóż. Za nim stała czarna postać. Po chwili przyjaciele usłyszeli:
- Witajcie moi drodzy! Nie poznajecie mnie? Legendarnego Sagnitora??
- Nie, nie to nie możliwe!! Jakim cudem ty żyjesz!!!
- Nieważne, jeśli chcecie odzyskać swojego kolegę ninje dawać zioło!!
- Nie, nie możemy.
- Agrahhh.
W tym momencie demon poderżnął gardło Medivhowi, przyjaciele zbledli a Sagnitor z demonami zniknął w mroku lochów...


Cz.3
Trójka bohaterów stała teraz bezradnie nad zwłokami swojego przyjaciela Medivha.
- Co my teraz zrobimy?? Co powiemy królowi? - pytał Sidaver
- Zabierzmy jego ciało i jedźmy czym prędzej do miasta - zaproponowała Midia.

Przyjaciele poparli pomysł i ruszyli w stronę wyjścia. Po drodze rozmawiali:
- Muszę pomścić Medivha - powtarzał co chwilę wojownik.
- Zrobimy to razem, teraz musimy uważać żeby znowu nas nie podszedł..
- Ja zostaje! - zdecydował Sidaver
- Sam nie dasz rady!! - namawiali go przyjaciele
- Wy jedźcie uratujcie Muradina, ja muszę zabić Sagnitora..
Midia i Medesh widząc że Sidaver nie da się namówić jechali dalej w stronę miasta. Wojownik ruszył ponownie w stronę lochu. Ostrożnie wjechał na swoim koniu do środka. Po chwili nie wiadomo jakim sposobem z ziemi wydostały się Demony. Sidaver widząc że jest ich coraz więcej zaczął uciekać w stronę wyjścia, lecz było już za późno. Wyjście zostało odcięte kamieniami. Wojownik nie miał wyboru... musiał walczyć. Zabijał demona po demonie, lecz nie było widać końca. Z mroku lochów nagle wyszedł Lord Sagnitor. Sidaver widząc go rzucił się na niego. Lord jednym ruchem ręki spowodował że wojownik nie mógł się ruszyć.
- Myślałeś że mnie dopadniesz?
- Nawet jeśli zginę to i tak twój los będzie marny! - gorączkowo odpowiedział wojownik.
- Wy wojownicy jesteście jedynie bezmózgą kupą mięsa, która myśli że mieczem pokona Czarną Magie...
- To ty!! Ty powodujesz że Kamienie Metin spadają częściej!
- Zgadłeś. Jest to jednak dopiero początek mojego planu. Mam dla ciebie propozycję.. - Sagnitor wyciągnął dłoń w której trzymał Demoniczne Nasienie.
- NIGDY! Nie dołączę do tak podłej rasy jak demony!
- Więc sam wybrałeś swój los
W tym momencie Sagnitor utworzył wokół wojownika magiczne pole, które zaczęło się palić. Lord po chwili został przeteleportowany, a Sidaver zaczął się palić ogniem piekielnym. Wiedział on że to już koniec. Powiedział jedynie słowa:
- Niech Bóg Smoków czuwa nad Shinsoo..
W tym samym czasie..
Midia wraz z Medeshem dotarli do króla.
- Oto zioło..
- Nie będzie już potrzebne.. - odpowiedział ze smutkiem król.
- Jak to? Przecież specjalnie po nie jechaliśmy!
- Muradin nie żyje.. umarł zaraz po waszym wyjeździe.. Gdzie Sidaver i Medivh?
- Ekhmm.. Medivh nie żyje natomiast Sidaver pojechał go pomścić..
- Co?? Kto go zabił?? Gdzie?? Jak??
- Był to Lord Demonów, Sagnitor. On zabił Medivha w lochach małp.
Król gdy tylko usłyszał o Sagnitorze mocno pobladł. Wiedział, że jeśli on powróci będzie chciał podbić Shinsoo.. Zaraz po tej rozmowie król rozkazał ustawić wartę w całym królestwie.


Po 3 dniach...
- Sidaver długo nie wraca. - martwiła się Midia.
- Pewnie już wraca z zabitym ciałem Lorda - pocieszał ją Medesh
- Wątpię…
W tym momencie przed oczyma ukazał się im..


Cz. 4
... nieumarły Medivh!! Przyjaciele nie mogli uwierzyć własnym oczom. Widzieli przed sobą pół żywego przyjaciela! Ninja bez słowa zaczął iść w stronę Sury. Wyciągnął sztylet, lecz nagle zamiast cisnąć go w stronę Medesha znieruchomiał i rozpadł się na kawałki. Z za jego pleców wyszedł król Tihondrus.
- Lepiej uważajcie na nieumarłych... oni są wszędzie.. - ostrzegł przyjaciół król - mędrzec Muradin zostawił po sobie parę Starożytnych Ksiąg. Po dokładnym przestudiowaniu ich stwierdziłem, że Sagnitor będzie dążyć do osiągnięcia większej ilości czarnej magii, która zrujnuje nasz kraj.. dlatego musicie zniszczyć Miasto Śmierci. Nie będzie to łatwe zadanie, lecz pomoże wam w tym oddział wojowników których pośle z wami.
- Dziękujemy za pomoc.. zniszczymy miasto - odpowiedział Medesh


W tym samym czasie..
Sagnitor wrócił do wieży demonów.
- Demony!! Nazajutrz ruszamy do naszej ojczyzny!! Do Miasta Śmierci!!! Jak tylko tam dotrzemy i opanujemy całą czarną magię nikt nam sie nie oprze!!
- Panie, zbyt duża ilość czarnej magii, może cię zniszczyć na wieki. - odpowiedział jeden z demonicznych doradców.
- Moja śmierć niczego nie zmieni.. już raz zginąłem i znów żyję..
- Lordzie czarna magia powoduje, zniszczenie duszy....
- Trudno.. już postanowione..


2 dni później Góra Sohan:
- Już niedaleko przyjaciele! - wspomagał Medesh wojowników
- Damy radę!
Chwilę później..
- Stać! Biegnie zwiadowca!! Na pewno ma dobre wieści.
- Ratujcie.. ratujcie!! Błagam! De..de..demony. ledwo.. uciekłem!
- Spokojnie uspokój się i wytłumacz po kolei!!
- Demony odkopują przejście do miasta... zauważyli mnie.. aaagrrr

W tym momencie zwiadowca oszalał... zaczął gonić aż nagle wpadł w przepaść..
- Wojownicy!! Gotujmy się do walki!! Musimy zniszczyć Sagnitora oraz Miasto Śmierci!!
- DO BOJU!!
Armia wojowników z Shinsoo zaczęła pędzić na koniach w stronę Miasta Śmierci... Po chwili widać już było armię demonów i wejście do Miasta. Demony widząc ludzi rzuciły się na nich w swojej nienawiści. Obie armie biegły na siebie z ogromną wściekłością i nagle kiedy już miało dojść do czołowego zderzenia z nieba spadł kamień. Nastąpił ogromny huk i porażające światło. Wojownicy i demony nie wiedziały co się dzieje. Medesh wraz z Midią wycofali się na tyły. Po paru sekundach wszystko ustało, lecz na polu bitwy została tylko armia ludzi i ślad po uderzeniu kamienia.
- Uciekli do miasta!! - zawołał Medesh..




ROZDZIAŁ III: Miasto Śmierci
Cz.1
Oddział wojowników na czele z Midią i Medeshem ruszyli do Miasta Śmierci. Wszystkich przechodziły dreszcze, ponieważ wszędzie można było odczuć aurę czarnej magii. Główna droga, a raczej tunel miasta prowadził coraz niżej do podziemi. Wojownicy jak dotąd nie spotkali, żadnej istoty co niepokoiło trochę Medesha. Po 5 min drogi ciemność zawładnęła całym miastem. Nagle z za zakrętu zaatakowali nieumarli. Wojownicy ciężko walcząc pokonywali po kolei każdą nieumarłą istotę. Po chwili ku zdziwieniu wszystkich z tył zaatakowała armia demonów! Midia i Medesh na swoich koniach szybko niszczyli nieumarłych i zmierzali do następnego korytarza. Tymczasem demony szarżowały zaskoczonych wojowników i niszczyły każdego kto stanął im na drodze. Oddział został powybijany co do żołnierza... Teraz cała armia demonów rozpoczęła gonić dwójkę przyjaciół. Korytarz główny rozdwoił się. Midia wołała:
- Skręć w lewo!!
Medesh natomiast nic nie usłyszał i pojechał w prawy korytarz. Nagle nastąpiło trzęsienie ziemi. Kamienie osunęły się i zasypały oba wejścia odcinając drogę demonom. Niestety Midia i Medesh od teraz musieli polegać tylko na sobie...
Szamanka wystraszona trzęsieniem spadła z konia i zemdlała.. Znalazły ją istoty tam zamieszkujące. Byli oni podobni do węży w postaci ludzkiej. Widząc kobietę rzucili się na nią. Biedna szamanka została zmasakrowana, lecz nie umarła.
Natomiast Medesh zmierzając coraz bardziej w głąb korytarza napotykał mnóstwo pająków. Im dalej szedł tym pająki stawały się coraz większe. Nagle korytarz doprowadził surę do sali końcowej. Mag powoli wszedł do sali wyciągnął swój miecz, lecz nagle w jego ramię ugryzła go królowa pająków. Medesh został sparaliżowany i nie mógł wykonać żadnego ruchu... królowa zaczęła go zwijać w kokon. Sura myślał że to już koniec, lecz nagle do sali wpadły demony niszcząc wszystkie pająki.. Zaraz za demonami do sali wszedł Sagnitor.
- Witam szanownego Medesha..
- Niee tylko nie tyy ....
- Spokojnie.. dzięki mnie może jeszcze trochę pożyjesz... ZABRAĆ GO!
Demony posłuszne Lordowi wzięły Medesha. Demoniczny orszak ruszył w stronę centrum miasta. Przez ten czas Medesh spał. Gdy się obudził ujrzał potężną warownie a w środku na placu ogromny ołtarz.
- Już niedługo z tego ołtarza uwolnię całą czarną magię!! - planował Sagnitor
- Niggdyy niee pozzwole nna tto!
- Hahaha głupcze nie rozumiesz że to jest nieuniknione? Czarna magia zapanuje nad całym światem!
Tymczasem Midia obudziła się. Gdy zobaczyła swoje ciało przeraziła się. Wyglądała identycznie jak nieumarli. Próbowała przypomnieć swoje dawne zaklęcia, lecz nic nie pamiętała. Jej umysł wypełniały zaklęcia czarnej magii. Teraz Midia potrafiła przyzywać nieumarłych, wskrzeszać istoty ludzkie oraz niszczyć wszystko na odległość. Inaczej... była szamanka została teraz królową nieumarłych...

Cz.2
Sagnitor wraz ze swoimi sługami przygotowywał ceremonię wchłonięcia czarnej magii w swoje ciało, Medesh zaś został wtrącony do więzienia. Sura próbował obmyślić plan ucieczki, a następnie zniszczenia miasta. Pamiętał słowa Tihondrusa - "Aby zniszczyć miasto musisz zdobyć Księgę Śmierci, która leży na ołtarzu!!" Mag obejrzał dokładnie całe pomieszczenie, w którym został uwięziony. Było ono zbudowane ze skał. Frontowe wejście zostało zabezpieczone magicznymi kratami.
- Musi gdzieś tu być jakaś szczelina - rozmyślał
Sura szukał w każdej skale choćby małej dziurki, lecz przez przypadek na ukrytym kamieniu znalazł napis: "Adevo Res Flam". Szybko spostrzegł pod tą skałą kolejny dziwny znak tym razem był to obraz węża. Mag zaskoczony starożytnymi napisami popchnął lekko owy kamień i nagle otwarł się przed nim bardzo wąski korytarz. Nie tracąc czasu Medesh poszedł tunelem.




Tymczasem Sagnitor był już prawie gotowy do rozpoczęcia ceremonii. Brakowało mu jeszcze tylko klejnotu węża. Nie zwlekając posłał swój najlepszy oddział do obozu nieumarłych. Dowódca tegoż oddziału nazywał się Dallheim. Po godzinie drogi demony dotarły do obozu, który nie wiadomo z jakiego powodu, był pusty. Dallheim ostrożnie podszedł do jednego z budynków, obok którego znajdowało się dużo zwłok. Dowódca nawet nie zwrócił na to uwagi, ponieważ skupiał się na jednym celu: znaleźć klejnot węża. Nagle usłyszał huk. Wyszedł z budynku i ujrzał krwawą bitwę demonów z nieumarłymi. Zdezorientowany zaczął uciekać w stronę wyjścia, lecz na drodze stanęła mu dziwna istota.
- Zejdź mi z drogi jeśli chcesz żyć! - zawołał Dallheim
- Życie... co to jest dla mnie? Dla władczyni nieumarłych?
- Sama wybrałaś swój los!
Dowódca zaczął atakować nekromantkę, lecz ona zamiast atakować wypowiedziała jedynie słowa: Exana Mas Mort. W tym momencie zwłoki, które leżały obok budynku zamieniły się w nieumarłe szkielety i rzuciły się na dowódcę. Dallheim widząc potęgę nekromantki począł uciekać w stronę kopalni nieumarłych..
- Tam zginie prędzej niż tutaj.. - wyśmiała go Midia
Dowódca wbiegł do kopalni. Przez chwilę czuł się bezpiecznie, lecz usłyszał dziwne syczenie. Nagle ku jego zdziwieniu ukazał mu się potężny wąż.
- Bazyliszek...
Demon został natychmiast zabity, a wąż wrócił do swoich kopalni.
W obozie nieumarłych nadal trwała bitwa. Midia przywoływała coraz większą liczbę nieumarłych. Wydawało się że demony poniosą klęskę.
Nagle, w momencie krytycznym, do obozu wszedł Sagnitor wypowiadając zaklęcie z Księgi Śmierci: Exevo Gran Mas Flam. W tym momencie wokół Lorda demonów utworzyła się ogromna eksplozja niszcząc całą armię nieumarłych. Następnie Lord podszedł do zabitej Midii i wziął z jej ciała Klejnot Węża. Później Sagnitor ruszył z powrotem do warowni.

Cz.3
Medesh szedł w głąb tunelu. Nie wiedział co go tam czeka. Korytarz doprowadził surę do ślepego zaułku, na końcu którego widniało ostrzeżenie napisane krwią: "TYLKO PRAWDZIWI MAGOWIE OKIEŁZNAJĄ BESTIĘ I ZDOBĘDĄ SKARB!". Medesh nie miał pojęcia co oznaczają te słowa. Zauważył obok napisu dźwignię. Bez zastanowienia pociągnął za nią. W tym momencie w podłodze utworzyła się dziura z której po paru sekundach wypełznął Bazyliszek. Medesh nie wiedział co miał robić. Potwór rzucił się na niego z niesamowitą siłą. Sura zrobił unik i szybko począł biec w stronę dziury. Wąż podążał za nim. Mag wskoczył w otwór. Nagle Medesh został przeteleportowany do innego korytarza. Niestety Bazyliszek zrobił to samo. W tym momencie sura przypomniał sobie słowa z tajemniczego kamienia. Bestia już miała zabić maga, kiedy sura wypowiedział zaklęcie: Adevo Res Flam. Przed Medeshem utworzył się ogromny strumień ognia. Bazyliszek otrzymał śmiertelną ranę. Sura oszołomiony swoim zwycięstwem szedł dalej. Po chwili ujrzał kolejny teleport. Po paru minutach okazało się, że Medesh znajduje się w Warowni. Szybko wyciągnął swój miecz zdobyty z ciała z Bazyliszka i podszedł w kierunku ołtarza. Ceremonia rozpoczęła się. Sagnitor wypełnił Krąg Śmierci i właśnie zmierza do ołtarza. Sura widząc to wyszedł z kryjówki i kolejny raz wypowiedział zaklęcie Adevo Res Flam. Strażnicy widząc wroga zaatakowali, natomiast Lord kontynuował ceremonię. Mag z łatwością pokonywał kolejne demony. W końcu udało mu się dojść do okręgu lecz już było za późno. Lord wypowiedział zaklęcie Adori Gran Mort. Ogromna ilość czarnej magii została uwolniona z Okręgu Śmierci. Medesh chcąc przerwać obrzęd wbił miecz prosto w serce Sagnitora. Lord został zamordowany. Mag niestety zabijając Lorda Demonów wchłonął całą czarną magię Okręgu Śmierci. Wszystkie demony ogłosiły nowego władcę: Medesha. Nowy Lord ruszył wraz z całą armią do obozu nieumarłych. Odnalazł tam ciało Midii. Używając Księgi Śmierci z łatwością ożywił Władczynię Nieumarłych. Teraz armia demonów oraz nieumarłych zmierza w kierunku królestwa Shinsoo aby zrównać je z ziemią...




ROZDZIAŁ IV: Wojna wszechczasów

Cz. 1
Wieść o nieumarłych i demonach szybko rozeszła się po całym kraju. Wojownicy z całego Shinsoo trenowali zaciekle swoje umiejętności. Król Tihondrus postanowił studiować księgi obrony przed czarną magią. W państwie panował chaos. Wojsko stało na warcie i oczekiwało wroga. Tymczasem niedaleko stolicy, do małej wioski przybył nieznany wojownik. Był bardzo zakrwawiony.
- Szybko wołać lekarza! - zawołał jeden z przechodniów
- Nic mi nie jest, to tylko kilka draśnięć - uspokoił go wojownik
Po chwili do miasta przybył oddział patrolujący te okolice.
- Witaj Utherze! - przywitał pokrwawionego wojownika dowódca oddziału - widzę, że ostatnio dużo walczyłeś..
- Ehh szkoda gadać Terenasie. Ostatnio miałem tylko parę potyczek z nieumarłymi, ale niestety zero demonów.
- I bardzo dobrze... demony są o wiele groźniejsze... Dobra koniec pogawędek zdaj mi raport z wyprawy.
- Nieumarli przemieszczają się coraz szybciej i zmierzają w tą stronę. Myślę że tutaj będzie pierwszy atak.
- Dobrze wyślę zawiadomienie do króla o wsparcie dla tej wioski, a ty... idź lepiej wypocząć przed tobą jeszcze wiele zadań.
Wojownicy pożegnali się i poszli swoją drogą.


Następnego dnia...
- Aaaa ratujcie nieumarli niee!!!
- Co do diabła? Nieumarli już tutaj?!!!
-Ratuj nas panie!!
Uther nie zwlekając wyjął ze skrzyni swój potężny lśniący topór i ruszył do bramy wioski. Walka była zacięta. Wojownik gdy tylko zauważył nieumarłego zrobił ogromny zamach i przeciął go na pół. Nieumarłe istoty zaatakowały małą grupką, więc mężczyzna nie miał dużo roboty. Mieszkańcy widząc swojego wybawcę podarowali mu lwią tarczę.
- To podarunek w imieniu całej wioski.
- Dziękuję.. nie trzeba było...
Wojownik wypolerował dokładnie tarczę i zobaczył, że w środku znajduję się magiczny klejnot. Obok niego znajdował się napis: Utevo Gran Lux. Uther będąc wojownikiem nie znał magicznych zaklęć więc postanowił zanieść tarczę do wybitnego maga. Tymczasem orszak królewski przybył do wioski.
- Witam szanownego króla!
- Witaj wojowniku! Jak się zwiesz?
- Uther, mój panie.
- Cóż to za magiczna tar....
- AAA demony!! Ratujciee naas agrr.... - zawołał jeden z mieszkańców wioski
Uther widząc ogromną armię demonów wziął tarczę razem z toporem i ruszył do boju. Demony widząc wojownika rzuciły się całym stadem na niego. Mężczyzna otrzymał bolesną ranę. Demon już miał zadać ostatni cios w serce, kiedy z król wypowiedział zaklęcie: Utevo Gran Lux! W tym momencie z tarczy wojownika wydobyło się oślepiające światło. Zabijało ono diabła po diable. Król podjechał do Uthera na swym koniu i podał mu leczącą miksturę.

Cz.2
Wojownik oszołomiony tym wydarzeniem miał mnóstwo pytań do Tihondrusa.
- Ale jak? Jakim cudem? Dlaczego?? - pytał gorączkowo Uther
- Spokojnie, wyjaśnię ci wszystko w gospodzie - uspokoił go król
Po paru minutach w wiosce...
- A więc skąd wiedziałeś o mocy tej tarczy?
- Ostatnio czytałem mnóstwo starożytnych ksiąg dotyczących Obrony Magicznej. Przeglądając jedną z nich natknąłem się na legendarną Lwią Tarczę z Rubinem w środku. Tarcza ta w rękach dobrego wojownika posiada ogromną siłę. Legenda głosi, że została ona wykuta przez samego Boga Smoków w celu chronienia swego ludu. Aby używać jej mocy wystarczy wypowiedzieć zaklęcie: Utevo Gran Lux.
- Otrzymałem ją od mieszkańców tego miasta....
- Hmm dziwne... ale wróćmy do rzeczy. Mam dla ciebie propozycję. Widziałem cię w czasie bitwy, jak zabijałeś każdego demona. A więc Utherze czy chciałbyś zostać głównym dowódcą wojsk Shinsoo?
- Ja..? Ależ.. oczywiście!
- Panie szykujmy się do boju, armia demonów i nieumarłych zmierza w tę stronę! Dotrą tu za niecałą godzinę! - przerwał zwiadowca
- Czy przybyły już posiłki?
- Niestety nie...
Król usłyszawszy te słowa zaniepokoił się.
- Utherze wszystko w twoich rękach... będę cię wspomagał na tyłach swoimi zaklęciami... Niech Bóg Smoków nam dopomoże.
- Tak jest! - odpowiedział wojownik
Po godzinie na horyzoncie widać już było legion armii nieumarłych oraz demonów. Przy bramach miasta na przedzie stał Uther wraz z 70 żołnierzami. Rozpoczęła się bitwa. Armia śmierci zaatakowała z ogromną siłą. Król Tihondrus widząc, że dowódca sobie sam nie poradzi, niszczył ogromne grupy demonów swoimi czarami. Uther bił toporem 2 razy mocniej niż zwykle. Po paru minutach zaciekłej walki na pole bitwy wszedł Lord Demonów oraz Władczyni Nieumarłych. Król próbował rzucić w Medesha ognistą kulą, lecz Lord utworzył magiczne pole dzięki któremu żaden atak magiczny nie mógł go dotknąć. Uther począł szarżować Midię która jednym ruchem ręki, spowodowała mu ogromny ból. Bezradny wojownik upadł na ziemię. Tihondrus nie miał już energii do wypowiadania zaklęć. Medesh w swojej ręce nagle utworzył ogromną kulę energii i cisnął ją prosto w króla. Mag (Tihondrus) zemdlał. Reszta żołnierzy została zmieciona przez demony i szkielety. Wioska spłonęła doszczętnie, a armia śmierci szła teraz prosto na stolicę Shinsoo.

Po paru godzinach..
- Utherze obudź się!
- Co..co się stało?
- Przegraliśmy bitwę jeśli nie powstrzymamy armii śmierci zrówna ona nasze królestwo z ziemią!
- Ale jak ekhmekh....
- Niee nie możesz umierać!! Nieee!! - wołał król
W tym momencie nad królem ukazał się... nieumarły wojownik


Cz. 3
Był ubrany w zbroję czarnej stali oraz trzymał w ręce ogromny miecz.
- Proszę oszczędź nas - poprosił Tihondrus.
- Pomogę wam - odpowiedział nieznajomy.
Wojownik podszedł do umierającego Uthera i podał mu antidotum.
- To powinno mu pomóc - powiedział nieumarły spoglądając na lwią tarczę
- Kim jesteś? Skąd pochodzisz? - pytał król
- Wyjaśnię wam wszystko, lecz pierw ten biedak musi odpocząć. Chodźmy do mojego domu niedaleko wioski. - zaproponował przybysz
- Dobrze!
Trójka bohaterów poszła do domu nieznajomego. Pomieszczenie było mało zadbane. Znajdowało się w nim jedynie łóżko oraz stół z krzesłami.
Uther gdy tylko poczuł się lepiej począł się pytać:
- Jak się nazywasz? Jaka jest twoja historia?
- Zanim umarłem byłem jednym z obrońców Shinsoo. Razem z moimi przyjaciółmi walczyłem na froncie i wykonywałem wiele trudnych zadań. Aż pewnego razu zginął jeden z moich przyjaciół. Chciałem go pomścić. Okazało się, że morderca jest silniejszy ode mnie. Zostałem brutalnie zabity. Nazywam się Sidaver - były wojownik elity.
- Sidaver to ty? Jak to możliwe? Ty żyjesz! - ucieszył się Tihondrus
- Tak żyję, lecz tylko dzięki łasce Boga Smoków - to on mnie ożywił oraz podarował ten legendarny miecz
- O mój Boże! Przecież to Excalibur! - ekscytował się Uther
- Tak to ten miecz, lecz żeby stworzyć ekwipunek do zniszczenia Lorda demonów oraz Władczyni nieumarłych potrzebuję Lwiej Tarczy. - powiedział nieumarły wojownik spoglądając na Uthera
- Trzymaj ty ją lepiej wykorzystasz! - wręczył ją wojownik Sidaverowi
Nieumarły zaproponował przyjaciołom, aby wyruszyć jutro z rana. Żołnierze przystali na tę propozycję.


Następnego dnia....
Trójka bohaterów przygotowywała się do wyprawy. Nagle z plecaka Tihondrusa wypadł tajemniczy zwój.
- Co to za papirus? - zapytał Uther
- Czekaj sprawdzę... no tak oczywiście! Jest to zwój teleportacji. Dzięki niemu w jednym momencie możemy się znaleźć w stolicy. - oznajmił Tihondrus
- Więc ruszajmy! - powiedział Sidaver
Trójka bohaterów przeteleportowała się do stolicy Shinsoo.
- Witaj królu! Oczekiwaliśmy ciebie.
- Witam generale. Jaka jest sytuacja na granicy?
- Nieumarli atakują północne obszary naszego terytorium. Niedługo dotrą tutaj....
- Niech wszyscy wojownicy zajmą pozycję. Szykuje się ciężka walka...

Po paru godzinach armia śmierci zaatakowała stolicę Shinsoo niszcząc wcześniej wszystkie okoliczne wioski. Teraz szarżują prosto na żołnierzy czerwonego kraju. Rozpoczęła się bitwa. Wojownicy swoimi ogromnymi toporami kruszyli nieumarłe szkielety w proch. Kolejny atak był o wiele bardziej dopracowany. Demoniczni łucznicy wybijali po kolei każdego z żołnierzy króla Tihondrusa. Następnie diabły z łatwością zniszczyły mury otaczające stolicę i wdarły się do środka. Tam czekali na nich magowie, którzy swoimi potężnymi mocami niszczyli armię śmierci. Szala zwycięstwa powoli zaczęła się przechylać na stronę Shinsoo. Aż nagle kiedy wydawało się, że kraj czerwonych już na pewno wygra na pole bitwy wkroczył najgorszy wróg - Medesh oraz Midia. Lord demonów cisnął ognistą kulą prosto w czarodziejów. Nastąpiła wielka eksplozja. Żaden mag nie przeżył. W tym momencie Midia dzięki swojej śmiercionośnej mocy wskrzesiła wszystkich poległych, zamieniając ich w nieumarłych szamanów. Król Tihondrus nie miał wyboru - musiał wysłać Uthera oraz Sidavera do boju. Wojownicy poczęli szarżować nieumarłych magów, którzy po chwili zostali zmiecieni z powierzchni ziemi. Teraz przyszła kolej na władczynię nieumarłych. Uther począł atakować Midię. Zrobił zamach i już miał zrobić potężne uderzenie swoim toporem prosto w jej serce kiedy nagle poczuł ogromny ból. Okazało się, że władczynię obroniło zaklęcie Medesha. Wojownik upadł nieruchomy na ziemię. Sidaver widząc to zrobił salto i szybkim ciosem odciął swoim Excaliburem głowę Midii. Lord Demonów niewzruszony tym wydarzeniem podszedł do budynku w którym się znajdował król i wypowiedział zaklęcie: Exevo Gran Mass Flam! Ogromna eksplozja zniszczyła doszczętnie cały budynek, razem z Tihondrusem. Medesh miał już uderzyć potężną kulą energii w Sidavera kiedy ten mu wbił miecz prosto w klatkę piersiową.
- Chyba myliłem się wobec ciebie - powiedział Medesh
- Widocznie tak.. lecz teraz już jest koniec, przegrałeś już nigdy nikogo nie skrzywdzisz... - odpowiedział Sidaver podnosząc miecz nad Lorda...
W tym momencie kiedy wojownik miał zadać ostatni cios, Medesh cisnął w niego kulą energii. Sidaver widząc, że Lord demonów się nie podda począł atakować go z wielką furią. Lord wykonał szybki unik i kiedy zjawił się tuż za plecami przeciwnika, wbił mu swój miecz śmierci prosto w gardło. Sidaver zginął na miejscu, Medesh natomiast zakrwawiony z ledwością doszedł do zniszczonego tronu królestwa.
- Teraz władza będzie moja! – powiedział.




ROZDZIAŁ V: Demoniczne Państwo
Cz.1
Shinsoo zostało spustoszone przez demony, a na nim powstało nowe królestwo: Andorhal. Władcą nowego państwa, był oczywiście Medesh, który nie miał dosyć podbijania kolejnych krain. Miał zamiar opanować cały kontynent, aby stworzyć niezniszczalną monarchię w której tylko on będzie panował. Swoje niecne plany rozpoczął od wskrzeszenia poległej armii ludzi, aby powiększyć szeregi wojsk Andorhalu. Przyzwał najwybitniejszych szamanów, którzy zaznajomieni z obrzędami śmierci, splugawili dotychczas święty ołtarz Boga Smoków. Rytuał rozpoczął się. Medesh powoli niosąc w swojej ręce Księgę Śmierci zbliżał się do ołtarza, szamani zaś otoczeni aurą czarnej magii wypowiadali zaklęcia. Cały Andorhal pogrążył się w ciemnościach. Lord doszedłszy do ołtarza, otworzył księgę i wypowiedział zaklęcie: Exana Mass Mort. Ziemia zadrżała. Po chwili zwłoki leżące w okolicy, przemieniły się w nieumarłe zombie... Medesh dumny ze swojego dzieła, nie tracąc czasu wydał rozkaz budowy muru obronnego, koszar oraz więzienia.. Czas leciał szybko, a Andorhal rozbudowywał się na coraz potężniejsze imperium. Po paru miesiącach budowa nowej twierdzy demonów została zakończona. Władca ciemności jednak nie poprzestał jedynie na rozbudowie państwa. Codziennie wysyłał szpiegów do innych królestw, aby dowiedzieć się jakie knują plany. Po przeczytaniu raportów upatrzył sobie kolejny cel - Królestwo Chunjo. Ze sprawozdań zwiadowców wynikało, że mieszkańcy tegoż kraju najbardziej boją się ataku demonów. Medesh nie zwlekał. Wyruszył wraz z paru - tysięczną armią prosto na stolicę Chunjo, po drodze siejąc zarazę w pobliskich wioskach. Po paru godzinach drogi na horyzoncie już widać było mury tej przepięknej warowni.
-Żołnierze Chunjo podobno słyną z doskonałych umiejętności władania magią - powiedział jeden z doradców Medesha
-I? Nie dorównają potędze i sile czarnej magii - odpowiedział władca ciemności
Po chwili Lord wydał rozkaz do ataku. Demony usłyszawszy komendę jak oszalałe ruszyły do boju. Wszystko szło po myśli Lorda, jednak...




Cz.2
...jednak armia Chunjo nie zmniejszała się. Medesh począł się dokładniej przyglądać bitwie. Po paru minutach na tyłach ujrzał szamanów, którzy leczyli swoich przyjaciół. Lord czym prędzej rozkazał łucznikom zestrzelenie ich z murów. Kusznicy wycelowali i na sygnał wystrzelili ogniste strzały. Przeżył tylko jeden mag, który uciekając po chwili spadł z muru skręcając sobie kark. Teraz szala wygranej była po stronie Andorhalu. Demony zabijały z łatwością wojowników, którzy bezradnie przyjmowali pozycje obronne. Kiedy armia Chunjo została wybita co do żołnierza, na pole bitwy wkroczył wojownik z pięknym lśniącym mieczem. Razem ze swoim koniem począł atakować Medesha. Czarty widząc to rzuciły się na rycerza, on zaś zwinnym combo zabijał każdego demona. Lord widząc, że jego armia sobie nie radzi cisnął ognistą kulą prosto w konia bojownika. Żołnierz upadłszy na ziemię próbował wstać, lecz jeden z demonów zdążył przebić ramię wojownika. Kolejny cios czarta przebił klatkę piersiową wojskowego. On jednak się nie poddał. Drugą, sprawną ręką zrobił szybki cios, po którym na ziemi leżało pięć demonów. Reszta diabłów otoczyła żołnierza, który widząc to wypowiedział słowa: An' dori mehlas' de merhe'. W tym momencie obok niego utworzył się magiczny portal do którego natychmiast wszedł. Po chwili portal zniknął.
- Tchórz! - zawołał dumny ze zwycięstwa Medesh - A teraz armio idźcie i sprowadźcie jeńców do więzienia Andorhalu. Za niedługo dołączą do naszych szeregów...
- Panie w stolicy Chunjo znajduje się magiczny portal.. - przerwał jeden z demonów
- Prowadź do niego... - rozkazał Lord
Po chwili Władca Ciemności dotarł do magicznego teleportu, na którym był napis: Quel'Thalas & Kirin'Tor
- O nie to niemożliwe! - zawołał z przerażeniem Medesh - Portal ten prowadzi do państwa elfów, które posiadają księgi zawierające tajniki niszczenia Czarnej Magii. Jeśli nie zlikwidujemy elfów to one zniszczą nas!
- Panie nie lepiej będzie jeśli najpierw zajmiemy się podbiciem tego kontynentu? - powiedział jeden z doradców..
- Tak, oczywiście, że tak... lecz jeśli nie zrobimy tego na czas elfy przybędą na ten kontynent i zniszczą nas... ehh każcie kapłanom wyłączyć ten portal... - odpowiedział Lord
Imperium Andorhal teraz zajmowało trzy/czwarte kontynentu, a armia stawała się z dnia na dzień coraz większa. Przed Władcą Ciemności stała jeszcze jedna przeszkoda do objęcia władzy całkowitej - było to królestwo Jinno. Medesh zamknął się w swojej komnacie i obmyślał plan zdobycia kontynentu, a następnie zniszczenia rasy elfów. Po chwili usłyszał pukanie do drzwi.
- Wejść! - zawołał
- Panie Jinno atakuje nasze granice ze zdwojoną siłą. Mówią, że głównym dowódcą ataków jest jakiś Sa.. Sag.. Sagnitor czy jakoś tak - poinformował Lorda poddany
- Co?! To ma być żart? Że niby Sagnitor, którego zabiłem żyje? To paranoja!! - począł się denerwować Medesh
I wtedy...


Cz.3
W sali utworzył się magiczny portal, z którego po chwili wyszły elfy oraz wojownik, walczący przedtem w obronie Chunjo. Medesh widząc to począł tworzyć w swojej ręce kulę energii, lecz nim zdążył ją cisnąć żołnierz przyłożył mu swoje ostrze do gardła. Elfy zaś naciągnąwszy swoje łuki i wystrzeliwszy strzały, zabiły resztę poddanych w komnacie.
- Kim jesteś? - zapytał Medesh
- Nie poznajesz? Starego przyjaciela? - odpowiedział nieznajomy
Lord przyjrzał się twarzy wojownika i z trwogą powiedział:
- Niee.. jak to możliwe.. Sagnitor ty żyjesz?
- No jakoś się trzymam.. ale nie mam czasu na gadanie... ZWIĄZAĆ GO! - rozkazał wojownik
Elfy szybko unieszkodliwiły Medesha, a następnie zabrały go do portalu. Po chwili Lord znalazł się w więzieniu w stolicy Jinno.
- Sagnitor jakim cudem ty żyjesz? I dlaczego jesteś po stronie elfów? - pytał władca ciemności
- No więc tak.. jak mnie zabiłeś zginąłem, lecz elfy posiadające moce władania życiem i śmiercią, przyzwały mnie. Oczywiście byłem po złej stronie ciemności tak jak przed śmiercią, jednak kapłani zniszczyli we mnie czarną magię i przysłali tutaj.. abym pomagał Jinno.
- Ehh i tak zginiesz.... - odpowiedział złowrogo Lord
W tym momencie do więzienia przyszła piękna elfka - łuczniczka.
- Witaj Alane - powiedział Sagnitor przyglądając się jej zgrabnym nogom - Pięknie dziś wyglądasz
- Daruj sobie, to ten niby Władca Ciemności? - powiedziała elfka wskazując na Medesha
- Tak..a wracając do naszych spraw masz dzisiaj wolny wieczór?
- Ehh.. ty tylko o jednym myślisz
W tym momencie do więzienia wpadł zwiadowca z nowymi wieściami.
- Pani demony ruszyły na nasz kraj.. musimy się bronić.. jest nas coraz mniej...
- Widzicie? Moi poddani mnie uwolnią - powiedział z dumą Lord
- Zobaczymy Medesh...Alane ruszajmy... - odpowiedział Sagnitor


Kiedy bohaterowie wyszli z więzienia, Lord próbował tymczasem zniszczyć kraty, które niestety były zabezpieczone przed magią.
Na granicy szalała zażarta bitwa. Tym razem Jinno posiadało katapulty, które niszczyły ogromne grupy czartów. Demony jednak nie poddając się sforsowały mury miasta i pędziły w stronę więzienia w którym znajdował się Medesh. Po chwili czartom na drodze stanęła Alane. Naciągnęła cięciwę swojego elfickiego łuku i strzeliła prosto w klatkę piersiową demona. Diabły jednak nie poprzestały atakować i rzuciły się prosto na łuczniczkę. Kiedy czart zrobił zamach i miał wbić swoje ostrze w ciało Alane, drogę ciachnięcia zablokowała tarcza Sagnitora, który drugą ręką, gdzie trzymał swój miecz, przeciął szyję demona. Łuczniczka wykorzystując zaskoczenie czartów szybko wbiegła na dach i poczęła swoim łukiem niszczyć demony. Tymczasem wojownik wziął zamach i szybkim cięciem zamordował następnego diabła. Czarty osaczyły bojownika, który zwinnym wirem miecza zgładził kolejną grupę demonów. Po chwili do boju wkroczyły posiłki ludzi. Nagle, kiedy wydawało się, że walkę zwyciężą niebiescy, w pobliżu więzienia nastąpiła ogromna eksplozja. Oba wojska zobaczyły wyłaniającego się z dymu Medesha, który wkroczył na pole bitwy. Sagnitor nie zwlekając podbiegł do Lorda i zręcznym kombo zaczął atakować władcę ciemności. Czarnoksiężnik tym razem nie odpowiedział magicznymi siłami, lecz wyjął z pochwy swój miecz. Rozpoczął się pojedynek. Sagnitor począł szarżować pierwszy. Natarłwszy na przeciwnika wykonał obrót zakończony perfekcyjnym uderzeniem. Wszyscy usłyszeli dźwięk zderzenia się mieczy. Wojownik nie poprzestał na jednym ciosie. Szybko przeprowadził serię cięć, lecz Medesh dzięki swojej szybkości uniknął broni przeciwnika. Żołnierz wpadł w furię, Lord zaś był cały czas opanowany. Rycerz nie zastanawiając się zrobił zamach. Król demonów tylko na to czekał. Nim Sagnitor zdążył zakończyć uderzenie, czarnoksiężnik pchnął w jego klatkę piersiową swój miecz. Bojownik upadł bezradnie na ziemię. Posiłki ludzi widząc zwycięstwo wroga, pierzchnęły z pola bitwy. Medesh zaś wraz ze swoją armią zniszczył miasto a następnie wrócił do swojej fortecy w Andorhalu. Po chwili do żyjącego jeszcze Sagnitora, podeszła szybko Alane.
-Sagni żyjesz??? - pytała zmartwiona
-Jeszcze tak, lecz za niedługo się wykrwawię.. - odpowiedział wojownik
-Zaraz cię stąd wydostanę... Tylko nie umieraj!
-Ekhm... ekhm pamiętaj zawsze cię kochałem
W tym momencie żołnierz pobladłszy zemdlał na kolanach elfickiej łuczniczki. Alane pojawiły się łzy w oczach, lecz nie poddała się. Po parunastu minutach udało jej się doczołgać rycerza pod teleport a następnie do krainy elfów – Venore.
Wojownika oraz łuczniczkę znalazł elficki oddział patrolujący granicę Venore.
- Co się stało temu biedakowi? - pytał dowódca oddziału
- Został zraniony w czasie walki w obronie Jinno.. - odpowiedziała Alane
- Ehh od początku mówiłem, żeby nie pomagać tym słabym istotom.. Zabierzcie go do naszego druida, on coś powinien pomóc.


Sagnitor został przeniesiony do Gralla - przygranicznego maga znającego sztukę leczenia ziołami. Alane przywitawszy czarodzieja, usiadła na krześle, przyglądając się obrzędowi. Druid bez słowa wziął się do pracy. Na początku kazał wypić wojownikowi magiczny eliksir, a następnie opatrzył jego rany. Żołnierz zawył z bólu, kiedy magik odkażał ranę w klatce piersiowej. Po godzinie, zakończył obrzęd wypowiadając zaklęcie: Al' Methis'' Gran Hera'. Sagni momentalnie usnął.
- Będzie musiał tu leżeć co najmniej dwa dni.. inaczej umrze.. - poradził Grall łuczniczce.
- Oby zdrowiał jak najszybciej..
Tymczasem w Andorhalu Medesh wyruszył podbić Jinno. Tym razem nie miał litości dla ludzi i nie oszczędzał żadnej swojej broni. Demoniczni wojownicy zaatakowali frontalnie osłabione już państwo niebieskich. Wojsko ostatniego państwa na tym kontynencie, było gotowe do walki. Szalejące czarty nacierały na bojowników ludzi, którzy przyjmując pozycje obronne, odpierali ataki przeciwnika. Nagle ku zdziwieniu wszystkich ze wschodu nadciągnęła kolejna armia. Władca ciemności nie zastanawiając się odciął im drogę spuszczając na ziemię mnóstwo kamieni metin. W tym momencie na front wkroczyła lekka kawaleria kraju niebieskich, która z łatwością zabijała zdezorientowane demony. Lord jednak mimo większej armii wroga nie poddawał się. Miotał on ognistymi kulami wspomagając tym samym swoich żołnierzy. Dowódca wojsk Jinno widział, że może to być jedyna okazja aby zgładzić czarnoksiężnika. Do boju wkroczyła cała armia ludzi. Ciężka kawaleria, piechota, łucznicy.. wszyscy napierali na demoniczne wojsko. Po chwili na pole bitwy dostała się także elficcy żołnierze i łuczniczki. Władca czartów wiedział, że może zginąć lecz mimo to wypowiedział ostatkami swoich mocy zaklęcie: Es' Berda'' Na Monstrum'. W tym momencie Lord przemienił się w ogromną bestię z lawy i ognia.




ROZDZIAŁ VI: Czarny smok
Cz.1
Bitwa trwała zaciekle. Potwór miotał ognistymi kulami, w słabe zastępy armii ludzi oraz elfów. Od bestii pałał gorący ogień osłabiający żołnierzy. Na froncie leżało tysiące ciał zabitych wojowników oraz demonów. W pewnym momencie z pomocą oddziałom elfów przybył arcykapłan Geronimo. Wyciągnąwszy księgę żywota, duchowny wypowiedział zaklęcie Es' Vembro' Das Energio". W Medesha uderzył wówczas ogromny piorun, który następnie wywołał olbrzymią burzę. W odwecie monstrum cisnęło w kapłana ogromnym strumieniem lawy. Mag szybko utworzył wodną tarczę, która odbiła uderzenie agresora. Geronimo postanowił użyć ostatecznej broni, a mianowicie przywołać Boga Smoków. Szybko zawołał do siebie służbę wraz z pająkiem ofiarnym. Obrzęd rozpoczął się. Arcykapłan otoczył miejsce ofiary polem energii, a następnie sam począł wypowiadać magiczne zaklęcia. Ku zaskoczeniu wszystkich, tuż przed końcem ceremonii, niebiosa otworzyły się, a z nich zstąpił w swej chwale Bóg Smoków. Był on przyodziany w przepiękną złotą zbroję, oraz otaczała go boska aura. Medesh ze wściekłością rzucił się na smoka, on zaś nie zwlekając zionął ogniem zniszczenia prosto w bestię. Potwór odebrał atak. Każdego oglądającego ten bój, ogarnął strach, kiedy ujrzeli nieuszkodzone monstrum. Riposta Medesha była bezlitosna. Wykonał on bardzo szybkie cięcie swoim ogromnym toporem, które zostało zatrzymane na zbroi boga. Smok zawył z bólu, lecz nie poddał się. Bóstwo wypowiedziawszy zaklęcie, spowodowało rozstąpienie się ziemi. Bezradny Medesh wpadł na samo dno ziemi, gdzie został uwięziony. Bóg smoków zaś powrócił do swojego świętego przybytku. Wszyscy oszołomieni zaistniałą walką, oddali cześć bóstwu. Smok zasiadłszy na boskim tronie począł obserwować swój lud. Po paru godzinach, rana którą otrzymał zaczęła się powiększać. Jego myśli poczęły wypełniać magiczne nauki oraz zdradzieckie plany. Poczuł, że zaczyna tracić swą boską ochronę. Wiedział, że to zły znak...

Offline

 
  • Index
  •  » Funstuff
  •  » Piszemy Rożne Opowiadania Wiersze Piosenki Swoje lub które znajdziecie
Lekarka for PvBMT2 Metin 2 Private Serwer

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.infidels.pun.pl www.elpassoprzeciwdopalaczom.pun.pl www.prozacnation.pun.pl www.panorama.pun.pl www.awft1.pun.pl